niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 51

- Więc jesteście z Harry'm tylko przyjaciółmi? - spytała nagle Debby, siadając naprzeciwko mnie przy stoliku na stołówce. Założyła włosy za ucho, przypatrując się intensywnie sałatce.
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- A.. długo się znacie? - rzuciła, wkładając do buzi liść sałaty. Zarumieniła się lekko. Nie wiedziała, że w każdej chwili za jej plecami może pojawić się Harry, bo przecież zawsze jadł ze mną obiad. 
Zmrużyłam oczy, chyląc głowę, by przypatrzeć się jej minie. 
Była zakłopotana.
- Tak, dosyć długo. Podoba Ci się? - rzuciłam prosto, chichocząc. Dlaczego mnie to śmieszyło? Oh, może dlatego, że zdążyłam poznać prawdziwą i tą mniej reprezentatywną naturę chłopaka. 
Debby zaczerwieniła się i otworzyła szerzej buzię, nie wiedząc co odpowiedzieć. Z tarapatów wyratował ją Harry, który, tak jak przewidziałam, pojawił się znikąd i usiadł ciężko na krześle obok mnie. Posłał brunetce krótki, czarujący uśmiech i prędko wziął się za jedzenie. Zakryłam usta dłońmi, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Mina dziewczyny była bezbłędna. 
Kędzierzawy spojrzał się na mnie pytająco, wkładając do buzi kolejną porcję makaronu. Na swoje szczęście skończył przełykać, gdy zapytał:
- A Ciebie co opętało? - pociągnął colę słomką z plastikowego kubka. Oczywiście odnosił się do mojej zapewnie czerwonej twarzy i zduszonego śmiechu. Pokręciłam tylko głową, nic nie mówiąc. Zmarszczka pomiędzy jego brwiami pogłębiła się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. 
Rzucił tylko krótkie spojrzenie w stronę Debby i wiedział, że porozmawiamy o tym później. 


* Harry's pov *


- Parks, ofermo! - zawołałem, gdy ta sprytnie chciała uciec od spotkania ze mną, wychodząc pospiesznie ze szkoły po zakończeniu lekcji. Blondynka obróciła się na pięcie i zrobiła tak zwany 'motorek' ustami. Poczekała chwilę, aż się zbiorę i po chwili szliśmy już w stronę mojego auta, którym podwoziłem ją tradycyjnie pod dom. 
- Co Ci chodzi po głowie, wiedźmo? - zapytałem, zapinając pas bezpieczeństwa. Blondynka wierciła się na siedzeniu. Uśmiechnęła się tajemniczo, jednak widać było, że długo nie zdusi w sobie tajemnicy. 
Wyjechałem poza okolice naszej szkoły i zatrzymałem się na światłach. 
- Chciałam, żebyś jakoś sam do tego doszedł, no ale biorąc pod uwagę jak kumaty jesteś, to mogłoby zająć wieki... - westchnęła, przewracając oczami.
Kobieto, jak Ty potrafisz wszystko przeciągać. 
- Mów. - zażądałem, uśmiechając się szerzej. 
Caroline zmrużyła oczy i odczekała chwilę, ale wreszcie powiedziała:
- Debby. Zaproś ją na randkę. - podniosła brew, opierając się o okno samochodu.
Skręciłem w poprzeczną uliczkę, na chwilę odrywając myśli od tematu rozmowy. Chwila, co? 
Zaśmiałem się nerwowo. 
- Dlaczego?
- Jest miła i nowa, więc nie wie jeszcze o Twoich wcześniejszych wybrykach. - blondynka wystawiła do mnie język, gdy prychnąłem niezadowolony z tego jakże trafnego komentarza - Poza tym wiem, że Ci się podoba. No już, nie duś tego w sobie. - dźgnęła mnie palcem w bok. Jak zwykle skrzywiłem się, kręcąc głową.
- Jak się zdradziłem? 
Caroline zachichotała, na chwilę odwracając głowę w stronę szyby. 
- Za dobrze Cię znam.
Między nami zapanowała przyjemna cisza. W głowie przyznałem jej rację. Za dobrze. 

- Do jutra, maluchu. - wystawiłem głowę za okno auta, oczekując buziaka w policzek, którego się doczekałem. Stanąłem samochodem chwilowo pod domem Caroline, upewniając się, że trafia bezpiecznie do domu. Blondynka pomachała mi jeszcze, praktycznie stojąc jedną nogą w środku. Na koniec krzyknęła do mnie jeszcze:
- Tak jakby co: ona też Cię lubi!
Uśmiechnąłem się pod nosem, wrzucając bieg. Dziewczyna pokazała mi kciuki do góry. Dobra, Styles. Znów wchodzisz do gry. 


- Cześć, Debby! - uśmiechnąłem się szeroko, witając dziewczynę, gdy tylko pojawiła się na piętrze z klasami. Brunetka lekko zaskoczona uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała pozdrowieniem. 
Caroline pomachała mi z drugiego końca korytarza, wymownie kiwając głową. 
- Jak Ci się podoba w naszej szkole? - przysięgam, że kiedyś byłem mistrzem w takich gadkach, ale miałem długą przerwę, która mogła być moim usprawiedliwieniem. Uśmiechnąłem się krzywo.
- Oh, jest fajnie. - odezwała się, wsadzając książki do swojej szafki. - Wszyscy są dla mnie bardzo mili. 
- Co masz teraz? - wychyliłem się, chcąc zajrzeć jej przez ramię na plan lekcji, ale gwałtownie zatrzasnęła szafkę. Aż podskoczyłem lekko wystraszony. Uśmiechnęła się nerwowo, błądząc wzrokiem po mojej koszulce. 
- Matematykę. - jej zmieszaniu towarzyszył teraz rumieniec na policzkach. 
- Oh, tak się składa, że ja też. - wyszczerzyłem się, zadowolony z mojego szczęścia - Przejdziemy się razem do klasy? 
Debby otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatecznym rozrachunku tylko pokiwała głową. 
Gdy dotarliśmy do klasy, od razu klapnąłem na siedzeniu obok Caroline, która oczywiście była w sali już przed dzwonkiem. 
Zmarszczyła brwi.
- Idź, siadaj z Debby. - powiedziała stanowczo, jednak przyciszonym głosem - Jak na razie jeszcze siedzi sama, pospiesz się.
Podniosłem obie brwi.
- Nie ma mowy. Zawsze siedzę z Tobą na wspólnych lekcjach. - założyłem ręce przed sobą.
- No ale mnie masz cały czas... Musisz korzystać z każdej okazji do poznania Debby. 
- Ale się zaangażowałaś w to swatanie mnie.. - pokręciłem głową - Nie będę rezygnować z najbliższej przyjaciółki dla jakiejś laski. Zwłaszcza jeżeli ją ledwo znam. 
Parsknęła, odwracając głowę. Do Debby przysiadł się jakiś koleś z drużyny futbolowej, posyłając jej swój mało czarujący uśmiech. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo, dyskretnie oduwając się.
- A później będziesz jęczał, że Ci ją ktoś zabrał. - mruknęła blondynka, oglądając swoje paznokcie. Prawie wybuchnąłem śmiechem.
- Mi? Żartujesz sobie?! Przecież wiesz, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca i prawdopodobnie nie będzie. - oparłem się na oparciu krzesła, rozciągając ramiona. Caroline westchnęła z lekko smutnym wyrazem twarzy, widocznie przyznając mi w myślach rację.
Ale nie do końca tak było. Istniała jedna dziewczyna, która mnie odrzuciła i nie dała się posiąść. Była nią sama Caroline.


* Caroline's pov *


Szliśmy z Harry'm przejściem dla zawodników pod stadionem piłkarskim, bo miał za chwilę trening z drużyną. Zamierzałam poczekać na niego na trybunach, byśmy razem mogli wrócić do domu jego samochodem.
Właściwie sprawę postawił mi jasno: nie pozwalał mi spacerować samej, ale nie przeszkadzało mi to aż tak, gdyż sama drżałam ze strachu na myśl o postaci w płaszczu.
- Będziesz czekać tutaj, okej? - spytał Harry, właściwie odprowadzając mnie na same siedzenia. Pokiwałam głową, uśmiechając się. Chłopak pocałował mnie w czoło, za chwilę odbiegając do trenera. Pomachałam mu tylko, wołając 'powodzenia'.
Postawiłam swoją przeładowaną książkami torbę na krześle obok i wyjęłam zadania z chemii, które miałam zamiar odrobić w tym wolnym czasie. Opatuliłam się szczelniej puchową kurtką i wbiłam wzrok w kartki na kolanach. Ostre podmuchy wiatru wcale nie przekonywały mnie do wyjęcia dłoni z ciepłych kieszeni palta. Mimo wszystko przemogłam się, wiedząc, że zapewne zsinieją mi palce.
Cały czas słyszałam karcące okrzyki trenera i wrzaski zawodników z murawy. Co chwila podnosiłam wzrok, śledząc spojrzeniem sylwetkę Harry'ego. Kąciki moich ust podnosiły się za każdym razem, gdy wykonywał jakieś ćwiczenie dobrze czy otrzymywał pochwałę nauczyciela.
Zmrużyłam oczy, gdy z nieba powoli zaczęły spadać maleńkie drobiny śniegu. Westchnęłam, wciskając nos pod kołnierz, wiedząc, że niedługo pewnie trening się skończy.
Tknięta jakimś dziwnym przeczuciem ponownie podniosłam głowę. Przełknęłam ślinę, widząc samotnie stojącą postać na innym sektorze. Wytężając wzrok, rozpoznałam w niej..
Debby.
Przekrzywiłam głowę, uspokajając się. Co ona tu robi? Już dowiedziała się, że Harry jest w drużynie? No nieźle.
Obserwowałam jak szybkim krokiem kieruje się schodkami ku ławce rezerwowych i murawie. Znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, gdyż w tej samej chwili Harry strzelił pięknego gola główką.
Podskoczyła, klaszcząc w dłonie, tym samym zwracając na siebie uwagę chłopaka. Podbiegł do barierki szeroko uśmiechnięty i przybił dziewczynie piątkę. Zmarszczyłam brwi, mocniej przygryzając ołówek i spuściłam wzrok znów na kartki. Harry odbiegł z powrotem do drużyny.


* Harry's pov *


Zadowolony z siebie tradycyjnie chciałem podbiec do Caroline, by przybić jej piątkę za udany strzał. Zbliżając się do trybun zauważyłem jednak Debby, która stała na stałym miejscu przyjaciółki. Lekko zdezorientowany, nie wiedząc co innego zrobić, przyjąłem gratulacje dziewczyny. Szukałem wzrokiem blondynki, ale ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dalej odrabiała lekcje, w ogóle nie interesując się treningiem. Lekko posmutniały wróciłem na środek boiska.


W ciszy jechaliśmy samochodem przez przedmieścia Londynu. Co chwila zerkałem w stronę Caroline, czekając aż odezwie się pierwsza. Zwykle wypytywała mnie o szczegóły treningu, a w moim aucie zawsze było głośno od naszych rozmów.
Po upływie kolejnych minut wypuściłem głośno powietrze.
- Chyba się tam zanudziłaś, co? - powiedziałem może lekko za zgryźliwie. Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę i zmarszczyła brwi.
- Nieprawda. Odrobiłam kilka zadań z chemii, ale głównie obserwowałam jak grasz. - fuknęła.
- Oh, czyżby?
- Tak. Wydawałeś się lekko rozproszony.
- Co?
- No cóż, widocznie Debby zajęła wszystkie Twoje myśli.
- O czym Ty mówisz?!
- O niczym. Nieważne. - mruknęła, opierając głowę o szybę w samochodzie. Zaciskając szczękę, skupiłem się całkowicie na drodze.


Z podłym humorem wyjmowałem świeże pieczywo na palety. Kończąc tą część roboty, przesunąłem je w kąt pomieszczenia i wróciłem na salę sklepową, w razie gdyby zjawił się jakiś klient. Oczywiście nie musiałem długo czekać. Po niecałej minucie piekarnię odwiedziła już pewna rodzina. Starałem się być jak najmilszą wersją mnie, ale to zdecydowanie nie był mój dzień.
Zirytowany krzywymi spojrzeniami jednej z kobiet, przysiadłem na stoliku za ladą. Nie dane było mi za długo wypoczywać, gdyż znów zabrzmiał dzwonek przy wejściu. Ku mojemu zdziwieniu przede mną stała..
Debby?
- Harry? - wytrzeszczyła oczy.
- Mhm, tak.. Pracuję tu..
- To zabawne, bo ja mieszkam tuż obok. - zachichotała brunetka, tłumacząc się, zanim nawet zdążyłem zapytać. - Przyszłam po zakupy, obiecuję, że Cię nie śledzę.
Tym razem udało jej się mnie rozbawić. Również zaśmiałem się, zabierając się za wbijanie do kasy produktów, które postawiła mi na ladzie. Naszą luźną pogawędkę przerwał nam dzwoneczek przy drzwiach.
Wstrzymałem na chwilę oddech, gdy za plecami Debby ukazała się Caroline i mały Eric. Po chwili uśmiechnąłem się jednak szerzej.
- Cześć, Car. Cześć, Eric! - przybiłem małemu żółwika. Blondynka natomiast miała dosyć niemrawą minę.
- Cześć, Debby. - odezwała się. - Mieszkasz niedaleko?
- Tak! A Ty? To Twój braciszek? - uśmiechnęła się do szkraba.
- Um, nie. Jestem opiekunką Eric'a.
- Pracujesz jako niania? - Debby zmarszczyła brwi, zdecydowanie zbita z tropu.
- Tak jakby. - blondynka uśmiechnęła się lekko, ignorując zaskoczenie dziewczyny. - Choć ostatnio mało miałam na to czasu.. - spuściła wzrok na dłonie.
- Oh.. okej.. to do zobaczenia. - pomachała nam brunetka na odchodne, zabierając swoje siatki z zakupami. Oboje odpowiedzieliśmy jej szybko. Przeniosłem wreszcie wzrok na blondynkę.
- To co zwykle - mruknęła, stawiając siatkę z odpowiednią ilością bułek.
Westchnąłem smutno. Zagryzłem wargę.
- To może chociaż dasz się namówić na film wieczorem?
Caroline początkowo utrzymała kamienny wyraz twarzy. Po chwili jednak rozjaśnił ją uśmiech.


   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 
koniec jest słaby, wiem. może mimo wszystko się wam podobało?x

3 komentarze:

  1. JEZUSIE CHRYSTE TEN ROZDZIAŁŁ >>>>>>>>>>
    Nic nie schrzaniłaś! Chyba cię nie zdziwię pisząc, że właśnie znienawidziałam Debby xD Jest fajna itd, ale ja i tak będę Haroline Team ;) HA HA Dawaj nam tu następny rozdział zanim szkoła się zacznie na dobre i nie będzie na to czasu! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hej! swietny rozdzial, czekam na next

    OdpowiedzUsuń